Uwielbiam podróżować, nawet jeśli jest to niedaleka podróż po kraju, w którym mieszkam. Tym razem wyprawa z UK do Lublina okazała się jedną z bardziej skomplikowanych logistycznie a do tego owocowała wieloma nieprzewidzianymi sytuacjami zmuszającymi mnie do jeszcze głośniejszego śmiechu.
Od jakiegoś czasu pytacie co u mnie, zatem czas uchylić rąbka tajemnicy. Sporo kombinuję, wymyślam, tworzę, ale jeszcze nie wszystko widać – bardzo dużo zmian jest za kulisami i zanim je zobaczycie jeszcze trochę zmarszczek mimicznych nam przybędzie 😉
Po co poleciałam do Polski?
Przede wszystkim uparłam się na warsztaty Expertos DELE 2017. O poprzedniej edycji na której byłam już pisałam tu. Początkowo miały być w Bydgoszczy, ostatecznie odbyły się po raz kolejny w Lublinie. Z East Middlands do Lublina bezpośrednich lotów nie ma, ale ostatecznie pojechałam do Birmingham, tam przekoczowałam do rana na lotnisku (razem z Wami na instastories, dzięki, myślałam, że śpicie!) i wylądowałam w Bydgoszczy. Mgła nad moim miastem rodzinnym była tak gęsta, że pilot straszył nam wylądowaniem we Wrocławiu! (a to właśnie do Wrocławia latam zwykle z EMA) lub w Gdańsku. Ostatecznie wylądowałam w Bydgoszczy i podreptałam na kawkę, ciacho i do fryzjera 🙂
Nie zrobię z pani Kopernika!
Czy już Wam wspomniałam, że odkąd byłam po raz pierwszy u pani Hani na konsultacji trychologicznej postanowiłam jej oddać swoją głowę? Tak zrobiłam i jestem zadowolona. Zaproponowałam jakieś mocne cięcia ale ta kobieta naprawdę wie co robi i Kopernika ze mnie zrobić nie chciała. No cóż, trudno, jest mi trochę lżej, włosy szybciej się suszą i nadążają za moimi ruchami.
Zdjęcie po już pewnie widzieliście na instagramie, ale jeśli nie, oto ono:
https://www.instagram.com/p/Bbm7lNzhc-g/?taken-by=itysia.pl
A tu kilka ciachnięć nożyczek wcześniej:
Kierunek Lublin
Z radosnym włosiem na głowie pognałam na dworzec. Mój kubek w alpaki obecnie przebywa u moich rodziców, bo z tego wszystkiego zapomniałam go spakować. Ale nie jest sam, ładowarka też tam siedzi, bo gdy się człowiek spieszy… Jeśli nie wiesz o który kubek chodzi – zerknij:
https://www.instagram.com/p/BbiS-IohSY0/?taken-by=itysia.pl
Słońce dawało mnóstwo energii i tak ładnie świeciło, że zdążyłam zrobić jedno z ostatnich ujęć walizki Krystyny jako działającej walizki 😉
A od mamy na osłodę długiej podróży dostałam nowe ptasie mleczko w gwiazdki
W przedziale na korytarzu jechał z nami tak słodki psiak, że aż musiałam mu zrobić zdjęcie 🙂
Jeśli będziecie w Lublinie wpadnijcie do Trybunalskiej na śniadanie lubelskie. Nie dość, że śniadania w tej knajpce podają już o 7:00 rano to jeszcze to lubelskie jest przepyszne i meeega sycące!
Expertos ELE – wrażenia
Najpierw krążyłyśmy jak głąby po kampusie KUL (serdeczne pozdrowienia dla tych, którzy zabronili powiesić kilka kartek z instrukcjami dokąd iść- serio, blutack nie zostawia śladów!) i mijałyśmy się co chwilę z katechetami – my szukaliśmy swojego zlotu, oni swojego. Merytorycznie – mało było rzeczy o których bym nie wiedziała. Jeśli chodzi o atmosferę wydarzenia i ludzi – warto było lecieć i tłuc się PKP.
Spotkanie z Makłowiczem
Nie mogę się nazwać jakąś gorliwą fanką pana Roberta Makłowicza, ale przyznacie, że pojawienie się tego gościa w knajpie może wzbudzać emocje. Jeśli towarzyszy temu degustacja wina to tym bardziej. Udało nam się porozmawiać chwilę z panem Robertem i sprawdzić, czy wino było “pijalne”. Przy okazji dowiedziałam się jaki jest sekret niesamowitego głosu Makłowicza – przyznał, że długo sobie musiał szkodzić, by osiągnąć taką barwę głosu.
Warszawa
Po weekendzie w Lublinie skoczyłam do Warszawy (wylot miałam z Modlina), gdzie w końcu poznałam na żywo ludzi z grup dla lektorów. Ledwo dojechałam do Warszawy moja Krystyna umarła :
Jak widzicie spróbowałam gruzińskiego jedzenia (dzięki Dziewczyny!), zaliczyłam jedzonko ze Sphinxa, zobaczyłam śnieg, wymarzłam na przystanku, odwiedziłam serdeczną koleżankę, zorganizowałam cotygodniowe konwersacje z hiszpańskiego na skype (swoją drogą możecie się jeszcze zapisywać tu) i wzbiłam się na wyżyny kreatywności. Przecież walizka bez rączki to jeszcze nie powód, by nie zabrać jej z powrotem do domu, skoro kilka godzin poszukiwań godnego zastępstwa okazało się fiaskiem, prawda? A zatem do domu wracałam tak:
https://www.facebook.com/itysia/photos/a.916368921710192.1073741829.639825676031186/2078515418828864/?type=3&theater
Przez Warszawę, Modlin, lotnisko polskie, brytyjskie a potem pod górkę do domu. A kiedy piszę Wam o o tym, śmiejąc się pod nosem, Krycha nadal siedzi w kącie i czeka na godne zastępstwo. Jak się nie doczeka to zostanie ze mną a ja już zawsze będę jeździć z nią z prowizorycznym uchwytem 🙂 Swoją drogą, w Kadyksie tak ładnie się prezentowała…
Świetna fryzura. Kurczę, że też moje kudły nie chcą się tak fajnie układać. Jak na zajęciach z jogi albo pilatesu oglądam swoją gębę przez co najmniej pół godziny, łapię doła i nie mam ochoty widzieć żadnych luster przez kolejne 24 godziny. Bez kitu, mam wrażenie, że z moimi kudłami nie da się zrobić niczego sensownego.
Ptasie mleczko <3 <3 <3 Mam wersję o smaku truskawkowego shake'a, ale mąż nie pozwolił mi się do pudełeczka zbliżać dopóki nie będzie świąt. Jestem więc zdołowana totalnie w tym temacie 😉
Zazdroszczę spotkania z Makłowiczem. Też nie jestem jakąś wielką fanką, ale to ciekawa osobowość i miło by było zamienić z kimś takim parę słów, a potem cyknąć sobie pamiątkową fotę.
PS. To kiedy Częstochowa? 😉
PS2. Chodzą za mną te gruzińskie pierożki, zabierz mnie kiedyś na nie 😀
Jeszcze nie wiem kiedy Częstochowa, ale mało brakowało ? Pierożki super, też się na nie czaiłam, jak będę w Polsce gdzieś w pobliżu to możemy iść ?