Stało się. Po latach świętowania narodzin i śmierci spadła na mnie decyzja – iść z koszyczkiem czy nie, czyli obchodzić święta po katolicku ? Świadomie podjęta sprawiła, że kolejne ciasto siedzi w piekarniku a ja nie mam pojęcia czy mam w ogóle koszyczek w domu!
Niewiele osób jest w stanie mi uwierzyć gdy mówię, że dawno temu gorliwie wierzyłam w Boga. Ba, nawet śpiewałam piosenki i pieśni, dołączyłam do Oazy (a właściwie to było kilka takich epizodów), chodziłam do kościoła, modliłam się i w ogóle. Minęło kilka lat, zmuszali mnie do zbierania wpisów by przystąpić do bierzmowania, we mnie wzbierała jakaś taka niemoc decydowania… Religia w szkole to w ogóle inna bajka. Potrzebowałam mnóstwa dyskusji czy ten na górze istnieje czy nie. Konstatacja – nie ma. Szkoda. Nic mnie nie czeka, włożą mnie do piachu, tam mnie zeżrą robale i tyle mnie było. Podziwiam ludzi wierzących. Nieważne, w jakiego boga wierzą. Dopóki mnie nie nawracają i są dla mnie dobrzy- szanuję ich. Gdy przestają mnie szanować, wmawiają, jaka to zła jestem a ich religia cudowna, lub dodają do tego mądrości w stylu “kobieta ma służyć mężczyźnie” – skreślam ich grubym czarnym markerem. No, czasem z nimi rozmawiam, zwykle w stanach wyższej konieczności pokłócenia się 🙂
Święta, gdy się je spędza w gronie rodziny są taką wspólną celebracją chwil. Nikt mi nie dał odczuć, że jestem gorsza, bo nie wierzę. Ale też nie walczyłam za bardzo z wcinaniem mięcha czy innymi kwestiami. Dzielnie dreptałam po rybki w grudniu i z koszyczkiem wiosną. Woda święcona mnie nie zabiła a rodzina cieszyła się ze wspólnych chwil. Bajka.
W tym roku też będzie bajka, choć nieco krótsza. Niedzielę spędzę po swojemu. Ciężko jednak wyeliminować przyzwyczajenia w postaci cienkiej białej kiełbasy z chrzanem żurawinowym w towarzystwie jajek, sałatek i innych, więc już prawie mam wszystko co być powinno na porządną, niedzielną wyżerę.
Zrobiłam też pierwszą w życiu babkę piaskową (próba musi być, jak mogę zabrać ze sobą zakalca) 🙂
Nie wiem jak to będzie, gdy będą dzieci. Nie wiem czy da się mieć ozdóbki wielkanocne i nie wierzyć. Może się da. Ale na pewno nie da się wmawiać dziecku, jaka to radość, że Jezus Zmartwychwstał, skoro nie wierzy się, że taki ktoś miał wpływ na twoje życie. O i znów się włączył tryb “myślenie o przemijaniu”.