Ostatnio coraz częściej myślę o ocenianiu. Nie tylko przez pryzmat tego, jak ja byłam i jestem oceniana (i dość często demotywowana), bardziej interesuje mnie jak ocenić uczniów i ich nie zniechęcić.
Nauka języka nie należy do zadań łatwych. Dodatkowo w szkole zmieniłabym bardzo wiele rzeczy. Zastanawiam się dlaczego niektórym nie zależy na ocenach i jak osiągnąć taką postawę. Mi zależało i to bardzo. Co z tego mam? Nie wiem, chyba nic. Za to bardzo łatwo mnie zniechęcić. Możliwe, że chociaż raz usłyszeliście coś w stylu :
- Bardzo ładnie, siadaj, dwa.
- Znów napisałaś na kolanie! Twoja praca jest beznadziejna.
- Jesteś antytalenciem, nigdy nie nauczysz się języka.
- Nie zależy ci na ocenie, nie starasz się.
Jeśli nie – mieliście niesamowite szczęście. Właściwie to jest tak wiele rzeczy, które drażnią mnie w ocenianiu, że nie wiem od czego zacząć. Podobno oceny nie są obiektywnym odzwierciedleniem wiedzy, lecz subiektywną opinią nauczyciela. Wiadomo też, że są pytania, na które odpowiedzieć jest nam bardzo łatwo i takie, na które nie odpowiemy nigdy i już. O tym, że bardzo wiele czynników ma na nas wpływ w momencie bycia ocenianym (pisania testów, odpowiadania etc) nie muszę chyba pisać 🙂
1. Porównywanie
Henia napisała najlepiej, bierzcie z niej przykład. Miecia zawsze jest nauczona i ma wszystko zrobione, a ty to leń jesteś i tyle. Raz – każdy z nas jest inny, wyjątkowy i naprawdę wartościowy a takie porównywanie potrafi często mocno podciąć skrzydła. Dwa- nie ma dwóch takich samych sytuacji. Nigdy nie wiemy czy jakiś uczeń nie musi pracować czy bardzo dużo pomagać w domu i po prostu nie ma możliwości nauczyć się tak jak ktoś, kto tych obowiązków nie ma. Trzy – są osoby, które łatwiej zapamiętują np. słówka, lecz mają problemy z gramatyką i odwrotnie. Nikt nie jest cyborgiem! Za to każdy potrzebuje wsparcia. Nigdy nie wiemy, czy to wsparcie uczeń ma w swoim domu. Jak to skwitowała pani Żylińska
2. Omawianie nie moich błędów na forum grupy
Rozumiem, że omawianie błędu ma na celu uniknięcie go przez grupę, OK. Fakt, że mamy za mało czasu, by z każdym uczniem omówić jego błędy – też potrafię pojąć. Jednak niesamowicie nudzę się gdy omawiane są błędy, których nigdy nie popełniłam, za to te, które się u mnie pojawiają są kwitowane milczeniem.
3. Niepoprawianie błędów
Jedną z technik stosowanych w nauczaniu jest podkreślenie błędu po to, by uczeń sam doszedł do prawidłowej odpowiedzi. O ile jest to jakaś literówka – dla mnie spoko, znajdę błąd, poprawię, zapamiętam. Gorzej gdy dostaję kartkę z podkreślonymi słowami i teraz w mojej głowie pojawiają się setki pytań: źle użyłam słowa/ czasownika? źle odmieniłam? tryb nie ten? kontekst? literówka? zaimek? Za dużo niewiadomych, kartkę odkładam, zapominam o sprawie. Czuję się debilem, przecież Henia tak ładnie napisała a ja na kolanie… I nieważne, że tym razem pracowałam ze słownikami i siedziałam nad tym czymś x czasu. Jestem beznadziejna, beznadziejna… cyk, ciastko na pocieszenie a dupka rośnie… I znów myśl – albo muszę popracować nad samooceną albo faktycznie jestem beznadziejna. Jak przestać się przejmować?!
4. Demotywowanie
Ilu ludzi tyle powodów. Każdego może demotywować coś innego. Takie przykładowe, które wyrywają skrzydła w stylu: Bo ty zawsze tak byle jak piszesz, masz brzydkie pismo. Bo ty nigdy nie dostałaś szóstki a Henia ma same szóstki.
Zmienianie zasad. Była kiedyś umowa, że jeśli ktoś nie dostanie piątek z kolokwiów nie będzie miał piątki na zaliczeniu ćwiczeń. Ok. Zaliczyłam wszystko, wychodzi jakaś tam ocena, o wyższej czy dopytaniu mowy nie ma, bo nie. Za to osoby, które nie zaliczyły w pierwszym terminie mają nagle piątkę na koniec bo tak. Ale wiemy nie od dziś, że są równi i równiejsi. A że by się chciało być równiejszym… cóż, życie 🙂 I tu znów pojawia się pytanie – po co się tym przejmuję!? co to zmienia?! Zastanawiam się nad sensem oceniania z jakim miałam do czynienia przez ostatnie ileśtam lat swojej edukacji. Jaki ma sens? Czemu służy? Dlaczego mierzy się całe klasy zamiast dać uczniowi informację zwrotną? Jak wielu uczniów zgnojono (niekiedy świadomie!) na tyle, że uwierzyli, że są tacy śmiacy i owacy i porzucili matmę czy angielski?
Nie chcę być niczyim tłem!
Wiadomo, że każdy chciałby być najlepszy. Wypadać na tle innych bardzo dobrze. Błyszczeć. Gorzej, gdy ktoś, kto za to tło robi zniechęci się. Często jest też tak, że “słaby uczeń” nabiera niechęci nie tylko do nauczyciela, lecz także do przedmiotu. Jeśli już jesteśmy porównywani to bądźmy -z jednym zastrzeżeniem. Bądźmy porównywani do siebie. Chciałabym wiedzieć jaki zrobiłam postęp (czy w ogóle), co sprawia mi trudności (to, co jest trudne dla MNIE, co JA mogę poprawić),lecz także podkreślić to, co było dobrze (może niekoniecznie pół pracy podkreślać zakreślaczem, bo przy tak dużej ilości prac do sprawdzenia byłoby to niewykonalne, ale ustne docenienie też jest bardzo ważne dla ucznia), jako uczeń chcę wiedzieć jak naprawić błąd, na czym polegał. Błąd świadczy o tym, że zachodzi proces uczenia się. I tego się trzymam. Chciałabym być sprawiedliwa. Ale jak to ktoś mądry stwierdził
Jedna z moich wykładowczyń jest autorką książki 'O! Słoń przed stopniami. Osłoń przed stopniami. O szkolnym ocenianiu' – polecam, gdybyś chciała bardziej zgłębić temat.
Najbardziej bezsensowne w tym wszystkim jest wystawianie ocen z dziedzin, które ewidentnie zależą od specyficznych predyspozycji – np. wuef, muzyka. O ile na lekcjach języków obcych nie miałam problemów z odpowiadaniem przed wszystkimi i stopniowaniem, tak już publiczne śpiewanie i granie na flecie albo skakanie przez kozła doprowadzało mnie do prawdziwej depresji. Są przedmioty, które ocenianiu podlegać nie powinny.
Co do reszty – wszystko jest w porządku, póki nauczyciel zna granice przyzwoitości. U mnie na studiach była pani, która wystawiała oceny w stylu '0 skandaliczne', '0 z wykrzyknikiem' itd. Podczas oddawania kolokwiów wyciągała ludzi na środek i ośmieszała ich przed całym rokiem. Okej, rozumiem, że na polonistyce nie powinno się pisać 'strasz pożarna' czy 'bogórodzica', ale ludzie na poziomie nie powinni też robić sobie pożywki z cudzej niewiedzy…
Po pierwsze nie zgadzam się z tym, że ocenianie jest sprzeczne z motywowaniem. Prawidłowa i wyważona ocena może zmotywować. Ważne, aby równoważyła mocne i słabsze strony. Podczas oceniania np. ''writingu'' ważne jest nie tylko podkreślanie błędów, ale np. poczynienie pozytywnych uwag na temat bogatszego słownictwa czy też struktur gramatycznych.
Co do porównania-absolutnie się zgodzę, chociaż sama (nieświadomie) czasem porównuję, ale dzielnie z tym walczę …
Co do omawiania nie moich błędów na forum klasy-i się zgodzę i się nie zgodzę. Zgodzę się bo rzeczywiście można się nudzić jak mops podczas takich chwil. Z drugiej strony omawiania błędów na forum klasy ( a nie wytykanie ich personalnie) jest dobrą metodą.
Co do niepoprawiania błędów-jest to sensowne, ale tylko wtedy, gdy i tak później błędy są omówione i po prostu daje się uczniowi szansę na self-correction. Pół biedy, gdy nauczyciel napisze jakiego rodzaju błąd popełniłaś. Czasem nauczyciel po prostu wali grubą czerwoną kreche i tyle …
Twój post jest chyba raczej próbą obniżenia sobie ciśnienia po niesprawiedliwościach, które Cię dotknęły niż postem na temat oceniania. Ale absolutnie rozumiem bo sama niejednokrotnie cisnęłam gromami po oddaniu wszelkich prac na ocenę. Ale trochę się wymądrzyłam z tym ocenianiem bo jeszcze wczoraj wałkowałam ten temat na obronę 😉
Pozdrawiam!
Nie, to miał być wstęp do postów o ocenianiu 🙂 Z prostego powodu – jeśli nie zostałaś ani razu zdemotywowana to Ci zazdroszczę. Nie chodzi tu już tylko o mnie, ale jeśli dzieciak, który zaczyna uczyć się języka mówi mi, że nie ma sensu by się uczył bo jest głupi i pani powiedziała, że on nigdy się nie nauczy… to tak, ocenianie =/= motywowanie. Jak można tak komukolwiek powiedzieć? W dodatku dziecku?! Zauważ, że prawidłowa i wyważona ocena wymaga od nauczyciela więcej wysiłku, podobnie jak odpowiedź zwrotna. Niestety często jest tak, że tego brakuje. Wówczas mamy do czynienia z demotywowaniem. Gdyby tak nie było dzieci nie wyłyby jak bobry na hasło "nauka języka obcego" a często wyją. Może tylko w moich regionach są tacy nauczyciele 😛 Z tym omawianiem na forum klasy chodzi o sytuację w której wiesz już dosłownie wszystko o błędach ludzi dookoła a nadal nie wiesz na czym polega Twój i już się nie dowiesz, bo nauczyciel to pominął. Na to też skarżą się dzieci. Samopoprawienie się ma sens kiedy wiesz o co chodzi, a ja napisałam wyraźnie, że nie wiesz, masz czerwono na kartce i tyle 😉
Nawet w podstawówkach tak robią… na zasadzie "Karol znowu dostał jedynkę, jest jełopem i już się nie nauczy, nie potrafi odmienić czasownika być", A książki poszukam 🙂
"cyk, ciastko na pocieszenie a dupka rośnie…"
HA! Wiem już, kogo winić za mój rosnący tyłek xD!
Swoją drogą, ja na przykład nienawidzę omawiania błędów na forum grupy, bo generalnie rzecz, to wykładowca/nauczyciel ma mnie oceniać a nie grupa. Poza tym, w takich sytuacjach i tak zaczyna się dochodzenie w grupie, kto dany (durny!) błąd zrobił.