Pamiętacie jak Wam pisałam o projekcie Mała ojczyzna- wspólna sprawa? Wczoraj zakończyliśmy go grą terenową, w której wzięła udział nie tylko grupa gimnazjalistów, lecz także cała rzesza lokalnej społeczności i wolontariuszy 🙂
Przeżywałam “jak żaba okres” – wszystko chciałam mieć zapięte na ostatni guzik a jak zwykle coś wyszło nie tak 😛 Ale dzięki Ninie ogarnęłyśmy sytuację i ostatecznie wyszło dobrze, wszyscy dobrze się bawili a ja jeszcze nie osiwiałam zupełnie 🙂 Emocje, które we mnie siedzą są tak ogromne, że nie wiem, czy chcę jeszcze być wolontariuszem czy nie, ale podobno wolontariuszem się jest całe życie, więc pewnie mam po prostu kryzys związany z nawałem zadań.
W szkole w której przeprowadziliśmy projekt i grę terenową można było zorganizować ognisko, a skoro w małej ojczyźnie nie ma lepszych i gorszych – nagrodę za udział otrzymał każdy. Posiedzieć jesienią przy ognisku z kiełbaskami to wspaniałe doświadczenie 🙂
Zdjęcia wykonała Marta Górna. Więcej zdjęć znajdziecie tutaj. Jak widać ekipa świetnie się bawiła 🙂
Przy realizacji gry bardzo pomogli nam mieszkańcy miejscowości, nauczyciele, lokalni wolontariusze, właściciel sklepu, pani sołtys i cała resza innych osób. To wspaniałe uczucie widzieć radość na twarzach wszystkich uczestników i słyszeć, jak świetnie się bawili biegając po miejscowości. Oczywiście, że mogłabym naprawić kilka błędów i ulepszyć co nieco, ale najważniejsze, że uczniowie dobrze się bawili, sprawdzili swoją wiedzę w praktyce i aktywnie spędzili czas 🙂
Jeszcze raz – wszystkim zaangażowanym w naszą grę terenową w Tucznie serdecznie dziękuję 🙂
Ten piękny bukiet dostałam od Olgi, uwieczniłam na zdjęciu i przekazuję Wam jego wirtualną wersję
Mi od nadmiaru emocji i stresu ciało odmówiło posłuszeństwa i pod wieczór z nosa zrobiła się fontanna krwi (czyżby przemęczenie? warto było!) a potem, gdy w końcu wróciłam do domu i próbowałam sprać tłuszcz z jeansów zrobiłam mega powódź psując zlew. Ostatecznie naprawiłam wszystko sama i nadałam sobie tytuł miss mokrej łazienki 🙂
Świetna inicjatywa! Kiedyś brałam udział w grze terenowej, ale od zewnątrz – tzn. musiałam zrelacjonować ją w gazecie, dla której pracowałam. Strasznie żałowałam wówczas, że takich akcji nie ma u nas więcej. Podziwiam więc Wasze zaangażowanie i cieszę się, że są ludzie, którym po prostu się chce 🙂