Kolejny rok działania w ramach programu Projektor- wolontariat studencki zaowocował całym tygodniem poza domem. I to jakim tygodniem!
W zeszłym roku byłyśmy na Mazurach , w tym wybrałyśmy okolice Kutna. O tym, że każdego roku poznaję kogoś ciekawego, z kim prowadzę projekt nie muszę mówić. Tym razem pojechałam z Darią, którą kojarzyłam tyle o ile (a przecież mogłyśmy się poznać duuużo wcześniej!), więc pewnie każda z nas zastanawiała się jak to będzie. Nadajemy na tych samych falach a 5 dni razem wieeele zmienia.
Napiszę tak – było o nas głośno. Co prawda projekt dopasowałyśmy do wieku dzieci, ale wygląda na to, że im się podobało. Prosili mnie, bym została w szkole i uczyła na co dzień hiszpańskiego. W ostateczności mogę przyjechać za rok prowadzić kolejny projekt, bo im się podobało i chcą się uczyć. Strasznie miłe uczucie, ale że jestem ostatnio beksą – kilka łez uroniłam przy pożegnaniu.
Kwestie organizacyjne w naszej placówce były załatwione wręcz idealnie. Oporów to wieś niedaleko Kutna, kursuje tam PKS, więc nie ma problemu z dojazdem. Dodatkowo zawsze znajdzie się dobra dusza, by podrzucić do najbliższej miejscowości.
Zakwaterowano nas w agroturystyce, gdzie czas umilały nam dwie dziewczynki, konie, pieski i oczywiście amatorzy jazdy konnej. Gospodarze byli przemili, więc jeśli jesteście z tych okolic i chcecie pohasać na koniach zerknijcie tu . Jedzenie w tym miejscu zaowocowało kolejną oponką na brzuchu, takie było smaczne 🙂 Zyskałyśmy też obrońcę i towarzyszkę projektu- Lusię. Jest to pies, który codziennie biegł z nami (lub nagle materializował się nie wiem skąd przed naszymi rowerami) do szkoły.
Szkoła okazała się być nową placówką, nasza ekipa była dość kameralna. Przewinęło się nam 24 uczniów, jednak większość chodziła na wszystkie zajęcia i bardzo ochoczo w nich aktywnie uczestniczyła. Pozytywnie zaskoczyła mnie nie tylko postawa naszej koordynatorki, która bardzo o nas dbała (chciała nam pomóc zorganizować czas i było widać, że bardzo jej zależy na tym, byśmy miło spędziły czas), lecz także zaangażowanie rodziców – codziennie jedno z dzieci przynosiło ciasto i urządzaliśmy przerwę na poczęstunek 🙂 Dodatkowo pisano o nas na portalu internetowym i z tego co wiem w tym tygodniu pojawi się o nas wzmianka w gazecie drukowanej.
Najmilsza niespodzianka na świecie! |
Po raz kolejny miło spędziłam czas, poznałam cudownych ludzi i naładowałam akumulatory. Aż mnie nosi!
Pewnie i w tym roku wolontariat znajdzie się w podsumowaniu roku. Gdybyście mieli wątpliwości czy wolontariat to dobry pomysł kliknijcie .
Chciałoby się powiedzieć – życie jak w Madrycie 😀 Zadowolenie dzieci to chyba najlepsza nagroda dla nauczyciela 🙂 Lepszy może być jedynie uroczy prezencik od małego ucznia 🙂