Jak przeżyć półmaraton?

Wrażenia Tysi z półmaratonu to tak naprawdę kilka słów kompletnej amatorki, która przebiegła-przeszła półmaraton (w co już jest w stanie uwierzyć, bo kilka mięśni się odezwało). Nie znajdziecie tu planu treningowego, bo cała akcja była w rzeczywistości spontanem. 

Chciałam zmotywować się do biegania, nie wiedziałam jak, więc zapłaciłam za udział w półmaratonie. I tak oto w moim kalendarzu pojawiła się data 20.10.2013 – jako data mojego zejścia (fizycznego czy energetycznego?) z tego świata. Tak wyglądało to w moich oczach, choć sporo było ludzi, którzy we mnie wierzyli. Najbardziej sceptyczna byłam jednak JA SAMA. 

Moje bariery w głowie pt. “nie uda mi się”, “jestem beznadziejna”, sprawiały, że biegałam bardzo mało. O wiele za mało by móc mówić o udziale w jakimkolwiek biegu! Podjęłam ryzyko “najwyżej będę szła albo się poturlam”. Dzień przed stwierdziłam, że nawet, jeśli będzie to spacer, to lepiej brzmi “spaceruję na półmaratonie niż “idę na spacer do biedronki”. I tak, gdy wszyscy biegli a Tysia zapomniała oddychać – szła i walczyła o dotlenienie 🙂

Ci, którzy mówili, że o wiele szybciej biegnie się na takich biegach mieli rację. Nie wiedziałam o tym, w ogóle, wiele kwestii było dla mnie zagadką (jak np. trasa w kilku miejscach i końcówka w stylu “ale gdzie meta?!” “gdzie tu?” “tutaj?!”) i trochę skopaliśmy połączenia logistyczne, ale nie było źle. I teraz hejt: mam głęboko w poważaniu, że szłam a starszy pan biegł przede mną. Skoro już ktoś ocenia to bym się przejęła gdybym trenowała jak nie wiem i ktoś bez kondycji by mnie wyprzedził, ale to ja byłam tą słabą jednostką, która ukończyła ten bieg! Teksty w tym stylu zatem w ogóle już na mnie nie działają (a działały i się przejmowałam), więc to kolejny powód, dla którego warto było!

Ludzie na trasie byli mili 🙂 A nawet było ich o wiele więcej niż złośliwych. Przybijali piątki, dopingowali, klaskali, nawet chcieli dawać cukierki. Dzieciaki swoimi uśmiechami dodawały powera, ale z prawdą wygrać nie mogłam – brak przygotowania robił swoje. Założyłam sobie, że po 3h i 30 minutach dobiegnę do mety.

Mój pierwszy w życiu półmaraton :
21.097 km (trasa posiada atest PZLA): Miejsce:928, Kategoria(Miej):K-20(57), Czas: 02:42:44

 

Wbiegłam, poszłam, podbiegłam, dobiegłam, założono mi medal na szyję i się poryczałam. Logistyka nam siadła, więc zdjęcia z tego momentu (w tym roku) nie mam, ale się nadrobi 🙂 Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli i tym, którzy wątpili. W szczególności samej sobie, bo przekonałam się, że naprawdę mogę więcej niż kiedykolwiek sądziłam a czyjekolwiek osądy mogą sobie te osoby wsadzić w 4 litery, bo mimo, że tempem piechura to i tak wytrzymałam tyle emocji na jeden raz (np. fakt, że nie byłam ostatnia i to nie za mną jechała karetka, chociaż jeden ambulans chciał mnie zabić tak blisko mnie przejechał) 🙂

Martyna Tadrowska - wulkan energii. Kocham alpaki, uczę hiszpańskiego i robię za korpobiurwę z HRów :) Mocno mnie nosi, chcę spróbować ile się da i co chwilę wymyślam coś nowego. Zapnij pasy i czytaj mnie tutaj i oglądaj na yt. Co sobie będziesz żałować :)
Posts created 155

4 thoughts on “Jak przeżyć półmaraton?

  1. po pierwsze GRATULUJĘ!!! pomysłu, ambicji i realizacji 🙂
    po drugie: starsi panowie zawsze wyprzedzają i to nie tylko początkujących – w 1992 roku miałem 19 lat i wyprzedził mnie 75 letni "kolega" – najpierw przez 5 km mi towarzyszył i opowiadał o swojej przygodzie z bieganiem, a potem klepnął w ramię i powiedział: powodzenia, do zobaczenia na mecie i …pobiegł 😉
    po trzecie, życzę kontynuowania przygody z bieganiem – może jednak Bieg Niepodległości w Gdyni? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top