Teoretycznie miało być łatwiej widząc, że inni też się pocą. W praktyce zwykle wychodzi trochę gorzej. Dodatkowo zauważyłam, że ostatnio wszystkiego jest więcej do zrobienia a ja reaguję nerwowo.
Każdy dzień zapełniony do granic możliwości, dodatkowo jakieś drobne problemy zdrowotne po drodze. Niby nic takiego, a jednak coś, bo blokowało mnie przez pół tygodnia. Ale, wracając do języków :
angielski: serial – HIMYM – ostatni odcinek, czyli znów szukam serialu po angielsku 🙂 + filmy + słówka
hiszpański: słuchanie, gramatyka, słówka, wszystko co potrzebne na zajęcia i póki co czekam aż przyjdzie środowy wieczór, by móc bez wyrzutów sumienia poczytać
francuski: film z angielskimi napisami, nie jest źle
węgierski: nadal się osłuchuję, ciekawe, czy lepiej pójdzie niż z innymi językami, skoro metoda trochę inna?
Średnio trzy razy w tygodniu mam ochotę wszystko rzucić, za językami tęsknię i gdy nie mam czasu lub siły na nie jestem na siebie wściekła. Jedyne co mnie pociesza to fakt, że niedługo odejdzie mi jedna bardzo wielka żaba pochłaniająca czas i energię.
Jak u Was? Mam nadzieję, że lepiej?
Bo u mnie wygląda to trochę tak, choć z innymi napisami 🙂